niedziela, 18 stycznia 2015

Sekretny Ogród

Lekcja 1


– Nieraz od was słyszę: „Chcę zatańczyć dla mojego męża, bo jest znudzony naszym zawiązkiem”. Ale tutaj nie nauczycie się tańczyć jak Shakira, jeśli chcecie ruszać pupą i cyckami, to poszukajcie innego miejsca – mówi Lila Zellet Elias, tancerka i założycielka szkoły tańca romskiego w stylu arabskim „Mosharabia”.– Mój taniec jest niczym gra w bilard. Trzeba popchnąć kijkiem białą bilę, która rozbije inne kolorowe kulki i każda z nich wpadnie do dziurek. Jednak żeby tak się stało, musicie uważnie studiować schematy uderzeń, mieć dobrze opracowany plan, nauczyć się trzymać kijek we właściwy sposób, po czym z odpowiednią siłą nim uderzyć. Innymi słowy w tym tańcu pracujecie nad sztuką uwodzenia, jakbyście chciały ośmielić chłopca, żeby poprosił was do tańca. Musicie użyć szeregu gestów, a na to potrzeba czasu, cierpliwości, oddania ciała i duszy. Ale tak naprawdę, to wcale nie tańczycie dla niego.



Sala, w której odbywają się zajęcia, mieści się na piętrze kolonialnego domu w La Condesa, artystycznej dzielnicy Mexico City. Tutaj mieszkają malarze, swoje restauracje prowadzą znani aktorzy, a zadrzewionymi alejkami spaceruje z rasowymi psami młodzież w markowych ubraniach. Na lewo od wejścia do szkoły znajduje się gabinet wróżki Isaury, przed którym codziennie ustawiają się kolejki, a z kawiarni po przeciwnej stronie unosi się aromat świeżo zaparzonej kawy. Na wyłożonym kostką patio wylegują się koty, słychać szmer wody przelewającej się w kamiennej fontannie.

Tancerka staje przed lustrem szerokim na całą ścianę, poprawia ręką czerwoną spódnicę do kostek i zaczyna wykonywać harmonijne ruchy klatką piersiową. Najpierw w lewą, potem w prawą stronę, nie zapominając o płynnym ruchu ramion.

Na zajęcia przyszłam z Sandrą, znajomą Meksykanką, która pokazała mi gdzie sprzedają najlepsze tacos al pastor w mieście i cierpliwie ćwiczy ze mną hiszpańskie słówka. Podobnie jak inne uczennice, mamy na sobie długie, kolorowe spódnice przepasane chustami wokół bioder i naśladujemy naszą nauczycielkę w takt orientalnej muzyki zdominowanej przez dźwięk skrzypiec.

Lila wygina delikatnie nadgarstki do zewnątrz, potem do środka. Przypomina jej się tata Rom. Był tajemniczą postacią, umarł wcześnie i wie o nim tylko tyle, że do Meksyku przybył z Rosji przez Kubę. Tutaj poznał jej mamę, Meksykankę libijskiego pochodzenia. Lila od przedszkola chodziła ze starszą siostrą Perla na lekcje baletu, a gdy skończyła 14 lat zdała do szkoły tanecznej, gdzie poznała większość tańców tradycyjnych. Kulturą Bliskiego Wschodu oraz tańcem romskim pierwsza zafascynowała się Perla i właśnie ona nauczyła ją podstawowych ruchów. Ćwiczyły w ukryciu, bo przed nikim nie przyznawały się do swojego pochodzenia. Nie chciały. Przecież o Romach mówiło się, że są złodziejami.

Ana Paola



34-letnia Ana, jedna z uczennic tańca romskiego, zaprasza mnie do swojego gabinetu w Polanco, biznesowej części miasta. Jest wziętym psychiatrą, ale znalazła czas na spotkanie pomiędzy dwoma sesjami terapeutycznymi. Jej klientami są dobrze sytuowane panie domu, niezadowoleni z życia przedsiębiorcy, nastolatkowie, którym nie brakuje niczego, oprócz zainteresowania wiecznie zajętych rodziców. Pośrodku pokoju stoi rzeźbione dębowe biurko, w rogu dwa fotele, na białych ścianach wiszą dyplomy. Ana obejmuje mnie ramieniem na powitanie i z uśmiechając się prosi, żebym usiadła. Razem tańczyłyśmy, dzieliłyśmy emocje, nie jestem już dla niej obca. – Tańca romskiego uczę się od ośmiu lat – mówi, poprawiając ręką kasztanowe włosy do ramion i rozsiada się wygodnie w fotelu. – Mąż mojej siostry grał na gitarze w grupie tanecznej Lili „Egipcjanie” i któregoś dnia zapytał: „Dlaczego nie przyjdziesz na próbę i nas nie posłuchasz?” Pomyślałam: „Czemu nie?”. Nic nie wiedziałam o romskiej kulturze, poszłam żeby posłuchać muzyki. Lila po próbie podeszła do mnie i powiedziała: „Niedługo zacznę prowadzić lekcje tańca w moim domu, jeśli jesteś zainteresowana to dam ci o nich znać”. Odpowiedziałam: „Dobrze, to co widziałam bardzo mi się podobało”.

Ana zaczynała studia doktoranckie z psychoanalizy i wszyscy jej znajomi myśleli, że nie znajdzie czasu na taniec, że się nim szybko znudzi.

– W dzieciństwie tańczyłam balet i jazz, ale mnie nie zainteresowały. Z tańcem romskim stało się inaczej, wyzwolił we mnie silne emocje – przyznaje. – Pokochałam go już na pierwszych zajęciach, chyba dlatego, że mnie bawił i sprawiał, że czułam się wolna. Pamiętam jak Lila opowiadała o romskiej kulturze. Mówiła, że Romowie byli grupą zamkniętą, nie dzielili się z innymi swoimi zwyczajami. Pozycja kobiety była bardzo niska. Romki wychodziły za mąż wcześnie, mężowie byli dla nich wybierani. Kobiety samotne mogły prosić starszyznę o pozwolenie, żeby chodzić z rozpuszczonymi włosami, ale jak wychodziły za mąż, musiały je zakryć. Bez wątpienia kobieta romska najlepiej mogła wyrazić się poprzez taniec.

Lekcja 2


Lila ścisza muzykę i otwiera przeszklone do połowy drzwi, by wpuścić do środka więcej promieni słonecznych. Jej czarny jak węgiel labrador, od razu biegnie przez całą salę na rozległy taras i przegania kolibra, który zatrzymał się na chwilę przy glinianej donicy z ładnie przyciętym drzewkiem z drobnymi listkami. Po chwili merdając ogonem podchodzi do wysokiego mężczyzny z półdługimi włosami, który jest pochylony nad kartką papieru i maluje z pamięci swoją mamę, dumną Cygankę. Widząc psa głaszcze go po głowie, a na jego rękach zauważam błyszczące złote sygnety. Przyjechał do Meksyku na jakiś czas z Andaluzji. Lila widząc go uśmiecha się delikatnie, nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby został. Zmęczone tańcem siadamy na drewnianej podłodze pod ścianą, aby wysłuchać w ciszy naszej nauczycielki.

– Romowie około X wieku opuścili Indie i dotarli do dzisiejszej Syrii, tam podzielili się na dwie grupy. Jedna powędrowała do Europy, gdzie nazwano ich Cyganami, drudzy poszli w kierunku Afryki Północnej, tam określono ich mianem Egipcjan – tłumaczy tancerka, spacerując wzdłuż parkietu. – Dzisiaj wiele osób myśląc o tańcu romskim, kojarzy go z flamenco i z Romami z Hiszpanii. Mało kto wie, że istnieje też taniec Romów z Arabii, który jest wariacją tańca orientalnego „Raks Sharki” i flamenco w stylu arabskim. Symbolizował łączność człowieka z ziemią i niebem. Nie bez powodu, bo dla Roma kobieta od pasa w górę jest boska, od pasa w dół diabelska. Arabowie myślą trochę inaczej, mówią że dolna część jest ziemska. Tak więc twierdzimy, że klatka piersiowa łączy kobietę z niebem, miednica łączy ją z piekłem, tam też jest sekretny ogród. Pomiędzy piersiami i miednicą powstał taniec brzucha, który mylnie uważany jest za taniec erotyczny, bo tak naprawdę jest to taniec zmysłów. Zmysłowość to nic innego jak stan naszej duszy.



Lila myśli o swojej siostrze Perle, która mieszka we Włoszech i czuje się Arabką, podczas gdy ona od kilkunastu lat otwarcie mówi o sobie, że jest Romką. Spotyka dawnych znajomych z podstawówki, gimnazjum i liceum, którzy dziwią się, że niczego nie wiedzieli o jej ojcu. Na swoją przeszłość otworzyła się, gdy wyjechała na studia do Egipskiej Akademii Tańca w Nowym Jorku. Chodziła na kursy flamenco, taniec orientalny, dużo czytała o romskiej kulturze. Chciała dowiedzieć się, jakie elementy tańca Romowie zapożyczyli od Arabów, jakie z innych kultur. Aby wydobyć je z przeszłości, musiała uczyć się każdego z tańców z osobna. Pomagali jej w tym starsi ludzie, którzy tak jak ona nie mieli dzieci i szukali spadkobierców dla swojej wiedzy. Dzięki temu w Nowym Jorku, mieście emigrantów, trafiła na Ormiankę, która wskazała palcem na długą, czarną kreskę namalowaną konturówką do oczu na górnej powiece i wytłumaczyła: „Takie same kreski malują kobiety w Egipcie. Kiedy tańczysz musisz unieść dłoń do oka, po skosie, w taki sposób, żeby jej nie rozmazać. Ten ruch oznacza pytanie „Co się dzieje?”, ale niektórzy wierzą, że chroni ludzi przez złymi urokami. Potem Lila pojechała do Turcji, gdzie spotkała się z tureckim tancerzem Tayyarem Akdenizem, który jako dziecko mieszkał w romskiej dzielnicy i bawił się z romskimi dziećmi. Gdy przed nią stanął, zaczął dotykać dłonią drugiego ramienia od nadgarstków aż po pachę. „Kiedy Romka tańczy, mówi tym gestem mężczyźnie, że aż potąd chce złote bransoletki. Wyjdzie za niego za mąż dopiero gdy je dostanie” – powiedział. Lilę to olśniło: „Jasne, to zmienia zupełnie znaczenie.” Dowiedziała się też, że niektóre ruchy zostały zaczerpnięte z życia codziennego. Gdy zgiętym ramieniem robiła koło, pokazywała w ten sposób, że mieli kawę, a gdy rękoma zebranymi w piąstkę wykonywała ruch z góry na dół, znaczyło, że pierze ubranie. One wniosły wiele do techniki tanecznej, ale taniec to dużo więcej niż gesty. Nie wystarczy wszystkiego nazwać, aby poczuć świat.

Ana Paola


Ana wyjmuje z górnej szuflady biurka swoją ulubioną chustę w kolorze wina z doczepionymi trzema rzędami złotych monet. Bardzo mi się podoba, też taką chciałabym mieć. Obwiązuję ją wokół pasa i poruszam płynnie biodrami, a monety delikatnie brzęczą. Materiał i dodatki Ana wybrała z Lilą, która pomogła jej ją uszyć.

– Od razu zrozumiałam, że taniec romski trzeba tańczyć sercem, nie głową – mówi zdejmując chustę. Siada z powrotem w fotelu i zaczyna bawić się talarami. – Mnie nie było trudno otworzyć się na emocje, ale nie umiałam ich kontrolować, dlatego na początku moje ruchy były mało zgrabne. Lila mówiła, że dzieje się tak dlatego, bo jestem dużo bardziej rozwinięta emocjonalnie niż fizycznie. Bez problemu pokazuję uczucia, ale żeby wykonać jakiś ruch właściwie, muszę je okiełznać. W niektórych choreografiach prosiła, żebym się wyciszyła, bo brakowało mi równowagi w tańcu i robiłam krok w niewłaściwym kierunku. Dla mnie najtrudniejsze były te elementy, które mają coś wspólnego z tańcem brzucha, bo musiałam pokonać barierę związaną ze wstydem. Zajęło mi trochę czasu zanim dotarłam do tej części mnie związanej ze zmysłowością. Po około pół roku nauki tańca Lila stworzyła dla swoich uczennic grupę „Cyganie”. Zależało jej, żeby dziewczyny się rozwijały, poczuły pasję do tańca. Poza tym miały promować szkołę. Spotykały się z Lilą w soboty po południu, uczyła je choreografii. – Po raz pierwszy wystąpiłyśmy w Domu Kultury Lafayette. Chociaż miałam już doświadczenie w występach na scenie, ciężko było mi zatańczyć przed publicznością ten typ tańca, kojarzonego z uwodzeniem. Przez pierwsze pięć minut byłam naprawdę zdenerwowana, ale kiedy zaczęłyśmy tańczyć do znanej romskiej piosenki „Dili, Dili So Kerdian” („Szalona, szalona, co się dzieje”) , zapomniałam o strachu. Ten kawałek jest bardzo wesoły, uczy że powinnyśmy cieszyć się życiem i sprawił, że poczułam się szczęśliwa niczym mała dziewczynka biegająca po ogrodzie pełnym słodko pachnących kwiatów. Jest to taniec grupowy, wszystkie mniej więcej tak samo poruszamy biodrami i ramionami jak na wietrze, dzięki czemu czuje się, że tworzymy jedność.

Lekcja 3


Labrador podbiega do Lili, patrzy na nią i nie widząc zainteresowania swojej pani, chowa pysk w jej spódnicy. Tancerka traci na moment równowagę i śmiejąc się klepie go po grzbiecie. Psu ta odrobina czułości wystarcza, bo po chwili wybiega drugimi drzwiami prosto do ogrodu. W przejściu mija Beatriz, która przyjechała na zajęcia jak zawsze spóźniona, prosto z pracy. Przemyka przez salę i siada obok mnie w siadzie skrzyżnym. Słucha.



– Europejczykom, którzy zaczęli interesować się Bliskim Wschodem dopiero w XIX wieku, taniec orientalny wydał się oryginalny, bo bardzo różnił się od tańców europejskich. Zauważyli, że nie ma kroków, oparty jest na pracy kości i mięśni – mówi Lila i energicznie porusza ramionami oraz klatką piersiową, aby pokazać nam na czym polega magia tańca romskiego z Arabii. – Nie ma też choreografii, słucha się melodii i proponuje odpowiednie ruchy ciała. Dopiero od niedawna układa się narracje, ale taniec sam w sobie jest abstrakcją. Ty wiesz, co się z tobą dzieje i nieświadomie zmieniasz taniec, bo inaczej się poruszasz niż twój nauczyciel, co innego niż on czujesz. Możesz pokazać historię, ale nie musisz. Ludzie cały czas szukają interpretacji, jednak nie wszystko da się zinterpretować. W książkach z tamtego okresu można natrafić na opisy kobiet romskich, które poza tańcem, najprawdopodobniej z powodu biedy, oferowały mężczyznom również swoje ciała. Występowały też w kabaretach, które różnią się od teatrów. Gdy aktor występuje w teatrze jest szanowany, one tańczyły dla rozrywki. Przez to do tej pory, w niektórych krajach tancerki mają stygmat prostytutek. Później pojawiły się filmy hollywoodzkie, które wpłynęły na to, że taniec arabski zaczął być traktowany jako uwodzicielski, tańczony z myślą o mężczyźnie. Ja również nie jestem akceptowana przez społeczność romską – przyznaje Lila. – Co prawda kiedy założyłam grupę „Egiptanos”, z którą promujemy taniec romski w Meksyku, zachęcałam Romki do nauki u mnie, ale one uważały, że skoro są Romkami, to nie muszą się niczego uczyć. Tak więc Romowie tolerują mnie, bo poprzez taniec jestem ich ambasadorem, ale trzymają na dystans.

Nie mówi teraz wszystkiego. Lila zna język romski, bo miała męża Roma, jednak tamten związek nie udał się. Kuzyni chętnie przychodzą do jej domu na kawę, ale nie dopuszczają do rodzinnych sekretów, nie uważają, że jest jedną z nich. Przecież nie jest matką i nie może spłacić swojego długu wobec romskiej tradycji. „To nieprawda – myśli Lila. – Mam dzieci, moimi dziećmi są uczennice, którym przekazuję całą swoją wiedzę oraz wierzenia, aby przetrwały i nie umarły razem ze mną”. Lila włącza muzykę, staje do nas twarzą i podnosi ramiona do góry.

– Ten gest po arabsku oznacza świat, ale również życie. Każdy ma swój świat na swoją miarę i staje przed problemami, które może rozwiązać. Jeśli czegoś nie mógłby rozwiązać, one jemu by się nie przytrafiły – mówi, a przed moimi oczami od razu stają trudne momenty w moim życiu, których nie rozumiałam, nie umiałam zaakceptować, obrażałam się na los. – Nie zginajcie ramion w łokciach, tylko wykonajcie ten ruch według własnych proporcji, tak samo jak wasze życie powinno być proporcjonalne. Pamiętajcie o ułożeniu palców. Pierwszy palec jest pozytywny, drugi pozytywny, potem neutralny, negatywny i negatywny. Od was zależy, które palce połączycie i co w ten sposób powiecie. Jeśli chcecie powiedzieć mężczyźnie: „Poczekaj na mnie”, dotknijcie oba palce pozytywne.

Ana Paola



Ana pokazuje na swoim iPhonie zdjęcie z jednego z występów, na którym razem z koleżankami przygląda się białej sukience. Bardzo je lubi, bo fotografowi udało się uchwycić rozpacz na jej twarzy.

– To kawałek choreografii „Oczarowana”, który tańczyłyśmy z grupą „Cyganie”, tylko we trzy – uśmiecha się na wspomnienie. – Moja przyjaciółka Nubia grała najstarszą siostrę, Raisa średnią, ja najmłodszą. Byłyśmy w tym tańcu trzema romskimi siostrami i przygotowywałyśmy sukienkę dla panny młodej nie wiedząc, której z nas każą wyjść za mąż. Najpierw z sukienką tańczyła Nubia i za pomocą tańca chciała powiedzieć: „Jestem najstarsza i mało prawdopodobne, że mnie wybiorą”. Raisa tańcząc radośnie z suknią mówiła: „Moim marzeniem jest wyjść za mąż i nie może mnie to ominąć.” A moja postać pokazywała, że nie chcę wyjść za mąż z musu, chcę czegoś więcej, zakochać się i wyjść za mąż z miłości. Lila kazała nam improwizować wykorzystując elementy tańca, które już znałyśmy. Dramat tej postaci musiałam pokazać również wyrazem twarzy i gestami. Dlatego odsuwałam się od sukienki, robiłam krok do tyłu. Na końcu moje siostry ubrały mnie w suknię, aby pokazać, że to ja zostałam wybrana do ślubu. A ja tego nie chciałam, próbowałam ją zdjąć.

Muzyka była na żywo, zespół grał na gitarze, skrzypcach, saksofonie i kontrabasie, Lila śpiewała po romsku. Nagle skrzypce zagrały smutno i na Ane spłynęły emocje. Zdała sobie sprawę, że ludzie nie mają nad wszystkim w życiu kontroli, nie wszystko wybierają. Co prawda ona wybrała sobie mężczyznę, jednak gdzie indziej jakiejś kobiecie powiedzą, że nie może być z tym, którego kocha. Jej mama wyszła za mąż z miłości, ale owdowiała zanim Ana się urodziła. Można z dnia na dzień stracić wszystko, co się posiada. Gdy kończyła ten taniec, łzy spływały jej po policzkach.

Lekcja 4


Mężczyzna tworzy historię, kobieta buja w obłokach. Kobieta kocha niebo i ziemię, widzi więcej. Dlatego niebo i ziemia mówią, że podarują jej jeden taniec, aby z jego pomocą mogła opisać to co widzi. Nie może przy tym powiedzieć ani słowa. W ten sposób zrodził się taniec romski w Arabii, Romowie stamtąd przekazują sobie tę legendę z pokolenia na pokolenie.

Lila prosi, żebyśmy ustawiły się pod ścianą. Po chwili idziemy na lekko ugiętych nogach przed siebie obracając się wokół własnej osi. Najpierw unoszę głowę do góry, potem opuszczam ją do dołu. Mam wrażenie, że znów jestem dzieckiem i zataczałam w parku kółka, żeby choć na chwilę zakreciło mi się w głowie, poczuć trawę pod stopami, wiatr we włosach i zapatrzyć się w słońce. Moje serce zaczyna żywiej bić, mam ochotę, żeby ta chwila trwała jak najdłużej.

– Gdy spoglądacie w górę, widzicie niebo, a w dół piekło – tłumaczy przenosząc wzrok z sufitu w stronę podłogi. – Pamiętajcie, że taniec romski nie jest złożony z kroków, ja mówię o nim, że jest tańcem kaligraficznym. Składa się z linii prostej, okręgu, ósemki symbolizującej nieskończoność i spirali. Trzy są skrętem i tylko jedna to figura prosta. Linia mówi o cyklach, bo rodzisz się i umierasz. Okrąg jest obietnicą, że życie nigdy się nie zakończy.

Lila płynnie zatacza koło nadgarstkami, biodrami, klatką piersiową, szyją i głową, można odnieść wrażenie, że w ogóle nie ma kości.

– Spirala to życie, a czas nam dany nie jest linią prostą. Wystarczą te cztery podstawowe elementy, żeby stworzyć swoją własną choreografię – twierdzi. – Tak samo jak język, również ten taniec ma przecinki, czasowniki, kropki, rzeczowniki. Wszystko zależy od tego w jaki sposób każda z was weźmie do ręki długopis i zacznie nim pisać. Musisz położyć długopis na jednej części ciała by zdecydować, co chcesz z nią zrobić. Romowie mówią, że na prawej dłoni wyryta jest przeszłość, na lewej przyszłość, a więc obracając biodrami w lewą stronę mówisz o tym co będzie, w prawą o tym co było. Okrąg możesz zrobić dłońmi, ramionami, głową, tak jak czujesz. Potem przełóżcie długopis do oka i zacznijcie nim pisać, następnie połóżcie na biodrze i na piersiach. Na naszych zajęciach nauczę was tak tańczyć, abyście każdą częścią ciała mogły pisać jak długopisem.

Po chwili wprowadzam swoje ciało w płynny, przelewający się ruch. Odkrywam, że czuję się bezpieczna w otoczeniu innych kobiet, bo razem poszukujemy ukrytej w nas zmysłowości, chcemy nauczyć się swojego ciała.

Anna Paola



Słychać dzwonek do drzwi. Ana spogląda na zegarek i marszczy czoło, bo domyśla się, że właśnie przyszedł jej pacjent. Wychodzi po niego i prosi, żeby zaczekał na nią w poczekalni. Jeszcze nie chce kończyć rozmowy. Nie zdążyła powiedzieć, że dla niej taniec jest ważnym elementem życia. Pozwala jej uwolnić emocje, dzięki czemu ma cierpliwość dla swoich pacjentów i potrafi otworzyć się na ich problemy. Jest bardziej zadowolona z siebie, spokojna i ma lepsze relacje z bliskimi. Taniec to jej własna przestrzeń, a jako terapeutka uważa, że każdy powinien mieć coś swojego, czemu poświęca swój czas, może zagłębić się w siebie z dala od pracy oraz relacji z rodziną.

– Na zajęciach każda choreografia budzi we mnie coś nowego – zapewnia mnie. – Są to dla mnie doświadczenia spirytualne, było kilka momentów, które zmieniły mój sposób myślenia nie tylko o tym tańcu, ale i o mnie samej.


Więcej reportaży o tańcu w moim ebooku: "W rytmie ciała"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz